Podatek u źródła wciąż pod znakiem niepewności
Minister Finansów po raz kolejny odroczył wejście w życie przepisów podatku u źródła dotyczących płatności powyżej 2 mln zł rocznie – tym razem do 1 stycznia 2021 r.
Przypomnijmy, że założeniem miało być dwuetapowe wprowadzenie nowych regulacji dot. poboru podatku u źródła. W pierwszym etapie, od 1 stycznia 2019 r., weszły w życie m.in. przepisy w zakresie należytej staranności oraz zmieniona definicja rzeczywistego właściciela należności, istotne dla zastosowania niższej niż podstawowa stawki podatku u źródła, zwolnienia lub wyłączenia z obowiązku poboru podatku u źródła.
Drugi etap (czyli tzw. mechanizm zapłaty i zwrotu w przypadku, gdy suma wypłat podlegających podatkowi u źródła na rzecz danego kontrahenta przekracza 2 mln zł rocznie) początkowo miał wejść w życie 1 lipca 2019 r. Przepisy były jednak odraczane już trzykrotnie (najpierw do 1 lipca 2019 r., później do 1 stycznia 2020 r., a później jeszcze do 1 lipca 2020 r.). Obecne odroczenie jest więc już czwartym z kolei. Wartym odnotowania jest, że w przypadku PIT ww. odroczenie nie funkcjonowało w okresie 1 lipca 2019 r. – 31 grudnia 2019 r.
Mimo jednak, że kolejne odroczenie jest pozornie wiadomością dobrą dla płatników i podatników, to w rzeczywistości po raz kolejny potwierdza chaos legislacyjny i niedostosowanie regulacji podatku u źródła do rzeczywistości gospodarczej, co na dłuższą metę podtrzymuje tylko i tak dużą niepewność i dezorientację przedsiębiorców.
Jedną z fundamentalnych zasad państwa prawa jest jego pewność, co oznacza m.in., że uchwalane przepisy powinny być dobrze przemyślane i nie ulegać nieustannym zmianom. Kolejną zasadą jest niezaskakiwanie prawem obywateli, co gwarantować ma odpowiedni okres między uchwaleniem prawa a jego wejściem w życie, tzw. vacatio legis.
Przepisy dotyczące poboru podatku u źródła, uchwalone pospiesznie pod koniec 2018 r., a stanowiące gruntowną zmianę systemową, naruszają obie wskazane wyżej zasady. Już samo odroczenie (pierwsze) w drodze rozporządzeń Ministra Finansów nie byłoby potrzebne, gdyby Ustawodawca zadbał o odpowiednie vacatio legis. Ale o ile jeszcze odroczenie wejścia w życie do 1 lipca 2019 r. można wytłumaczyć jako przyznanie przedsiębiorcom dodatkowego czasu na przygotowanie się do zmian, o tyle kolejne odroczenia są już przejawem zupełnie innego aspektu.
Mianowicie, nowe przepisy w podatku u źródła tak daleko odbiegają od realiów gospodarczych, że spotkały się z olbrzymią krytyką, której Ministerstwo Finansów nie potrafiło odeprzeć, nie mówiąc już o braku odpowiedzi na część pytań merytorycznych związanych z nowymi regulacjami. Projekt objaśnień w tym zakresie, wydany ponad rok temu, wylądował w próżni. Ostatecznie Ministerstwo nieoficjalnie poinformowało o planach zmiany przedmiotowych przepisów i to nie tylko tych, których wejście w życie zostało odroczone, ale również tych obowiązujących od 1 stycznia 2019 r.
Tyle tylko, że skończyło się na słownych deklaracjach i kolejnych odraczających rozporządzeniach. Nie trzeba prowadzić zakulisowych wywiadów, żeby dojść do wniosku, że same organy podatkowe nie wiedzą, jak nowe przepisy mają być stosowane. Świadczą o tym m.in. okrężne odpowiedzi (lub odmowa odpowiedzi) udzielane w interpretacjach podatkowych albo pierwsze wzory formularzy dot. płatności powyżej 2 mln zł rocznie, których w znacznej części przypadków płatnicy nie wiedzieli, jak wypełnić.
Płatnicy i podatnicy pozostają zatem dalej w stanie niepewności. Można liczyć tylko na to, że zmiany do przepisów zostaną zaproponowane jak najszybciej, a Ministerstwo nie będzie przez kolejne miesiące tłumaczyć opóźnienia koronawirusem. W obecnej sytuacji warto na pewno podejść do podatku u źródła w wyważony sposób i przyjąć narzędzia, które ograniczą potencjalne ryzyka.