Nikt nie musi być ostrożny na zapas, nawet w konfrontacji z fiskusem
Wyrokiem o sygn. I SA/Gl 539/20, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach bezwzględnie wyznaczył granice zasadzie „ignorantia iuris nocet”.
Skarżącą w tej sprawie była spółka świadcząca na rzecz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) usługi związane z utrzymaniem dróg – m.in. odśnieżanie, konserwację, awaryjne interwencje po kolizjach. Umowa z GDDKiA została podpisana w 2013 r., czyli w czasach, gdy dla organów podatkowych zasadą było odrębne opodatkowanie każdej czynności wchodzącej w skład usługi kompleksowego utrzymania dróg. Taką wykładnię stosowali wszyscy przedsiębiorcy wykonujący analogiczne usługi i nikt takiego podejścia nie kwestionował.
Również skarżąca spółka zastosowała odrębne opodatkowanie VAT poszczególnych usług, z których część opodatkowała stawką podstawową, a część – stawką obniżoną 8% VAT. Naczelnik Urzędu Celno-Skarbowego (UC-S) milcząco akceptował deklaracje podatkowe spółki aż do 2017 r., kiedy to zmienił koncepcję i uznał, że usługa utrzymania dróg była w istocie usługą kompleksową, a co za tym idzie – wszystkie aktywności podatnika powinny być opodatkowane stawką 23%. Organ określił skarżącej kwoty zobowiązania podatkowego za okres od stycznia do sierpnia 2017 r. Uzasadniając swoje stanowisko, powołał się na orzecznictwo TSUE, pod wpływem którego polskie organy po 2014 r. zaczęły traktować usługi kompleksowego utrzymania dróg jako świadczenie złożone. UC-S wskazał, że obowiązkiem rzeczonej spółki, jako wytrawnego uczestnika przetargów, zatrudniającego profesjonalnych prawników, było rozszyfrowanie prawidłowych konsekwencji podatkowych swojej działalności, opierając się na analizie orzecznictwa TSUE, i odpowiednie skorygowanie swojego sposobu rozliczeń. Organ nie uznał za okoliczność łagodzącą nawet faktu, iż odrębny sposób rozliczenia poszczególnych czynności wynikał wprost z treści specyfikacji istotnych warunków zamówienia w postępowaniu przetargowym i umowy z kontrahentem. Zdaniem administracji podatkowej, przestrzeganie przepisów wymagało od spółki renegocjowania umowy w momencie, gdy u fiskusa doszło do zmiany koncepcji świadczenia kompleksowego, a ponieważ podatnik nie uzyskał dla siebie indywidualnej interpretacji podatkowej, to nie ma prawa do ochrony.
WSA w Gliwicach, rozpatrujący skargę na decyzję Naczelnika UC-S, potwierdził, że od podatnika VAT należy oczekiwać znajomości przepisów i płacenia podatków. Na tym wniosku poparcie dla konkluzji organu podatkowego się jednak skończyło. Uzasadnienie orzeczenia uchylającego decyzję całkowicie skompromitowało organ niższej instancji. Co ważne, rewolucyjna w podejściu sądu nie była analiza świadczonej usługi i zadecydowanie, czy jest, czy nie jest ona świadczeniem kompleksowym, ale ukrócenie wygórowanych formalnych oczekiwań fiskusa wobec podatnika.
I tak, WSA „przypomniał” organowi, że koncepcja świadczenia kompleksowego nie wynika z żadnych przepisów, ale jest dziełem orzecznictwa TSUE, a skoro tak – to nie można w sposób nieograniczony egzekwować od podatnika jej bezbłędnej analizy. Wyroki TSUE, których tak bezwzględnej znajomości oczekuje od podatnika polski fiskus, są często sporządzone z użyciem specyficznego języka, a w przypadku wyroków sprzed 2004 r. – niedostępne w języku polskim. Skoro więc autorytet państwa – polska administracja podatkowa – sam nie był w stanie zorientować się na czas w europejskiej linii orzeczniczej, to oczekiwanie tego od podatnika byłoby nadużyciem. Obowiązkiem podatnika nie jest ciągłe baczne czuwanie nad ewentualną zmianą poglądów państwa. Szybkiej reakcji można od niego oczekiwać dopiero, jeśli wystąpią realne przesłanki do powzięcia wątpliwości. WSA okrasił wyznaczoną granicę bardzo obrazową metaforą – nie jest rolą odpowiedzialnego człowieka pilnowanie, żeby się nie poślizgnąć na suchych schodach. Dopiero mokre lub oblodzone schody powinny wzbudzić jego czujność. Wobec podatnika, któremu okoliczności faktyczne nie stwarzały racjonalnych przesłanek do reanalizy konsekwencji podatkowych swoich działań, należy zastosować zasadę lojalności państwa do jego obywatela, z której wynika zasada prowadzenia postępowania podatkowego w sposób budzący zaufanie do organów podatkowych. Kwestionowanie deklaracji podatkowych po latach ich milczącej akceptacji byłoby z tą zasadą sprzeczne.
Wyrok WSA w Gliwicach stanowi ważny głos w dyskusji o profiskalnym podejściu organów podatkowych, które wykazują się czasem tendencją do oczekiwania od podatnika większej biegłości w interpretacji przepisów niż od siebie samych. W ostatnich latach nasiliła się częstotliwość coraz bardziej zawiłych dla podatników zmian w prawie, które powodują, iż bez profesjonalnej obsługi prawnej i uzyskiwania interpretacji podatkowych możliwość zaplanowania prawidłowego sposobu rozliczeń jest utrudniona. Od lat obserwujemy praktykę wydawania interpretacji podatkowych o niskiej jakości i często objaśniających przepisy na korzyść fiskusa, po których dociekliwy podatnik jest zmuszony szukać sprawiedliwości w sądzie. Zgodnie z raportem Najwyższej Izby Kontroli z 29 października 2018 r., liczba decyzji podatkowych uchylanych w drugiej instancji w pierwszym kwartale 2018 r. wyniosła 29,1%, a uchylanych przez WSA – 16,1%. Odsetek uchylonych interpretacji indywidualnych wyniósł aż 55%. Wśród najważniejszych barier o charakterze prawnym w prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce NIK wymienił m.in. złożoność przepisów podatkowych, brak jednolitych interpretacji i częstotliwość zmian w prawie podatkowym. Na trudności wynikające z braku pewności prawa zwracał też wielokrotnie uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich. Wyrok WSA w Gliwicach dokłada dodatkową cegiełkę do wyznaczania granic odpowiedzialności podatników za zmienność i niepewność polskich przepisów oraz obrony ich fundamentalnego prawa do ochrony praw słusznie nabytych i rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika.